Obudziła nas cisza i promienie słońca przebijające przez tropik namiotu. Przestało padać, Hekla nie wybuchła, helikoptery odleciały. Dzieci spokojnie spały, zmęczone nocnymi atrakcjami. Wystawiłam głowę za namiot.
Najwyraźniej znów byliśmy w łaskach u jakichś islandzkich bogów, bo rozgonili chmury, a słońce świeciło w najlepsze, zapowiadając piękny dzień.
Najwyraźniej znów byliśmy w łaskach u jakichś islandzkich bogów, bo rozgonili chmury, a słońce świeciło w najlepsze, zapowiadając piękny dzień.