sobota, 2 kwietnia 2016

Islandia 2015 - spełnione marzenie. Część 22: Jökulsárlón - amfibia i tysiącletnia bryłka lodu.

Sesja fotograficzna, do której pozowały lodowe olbrzymy, a potem obiad z torebki zjedzony na parkingu z widokiem na lagunę wypełniły nam czas oczekiwania na rejs amfibią. Z utęsknieniem wpatrywaliśmy się w pojazdy uwożące kolejne grupki turystów - głównie Japończyków i Francuzów.

Nadeszła w końcu nasza kolej, żeby wejść na tę kombinację autobusu z łodzią: 

Po wejściu na pokład zostaliśmy odziani w kamizelki ratunkowe i usadzeni na ławeczkach wokół burt. Młody przewodnik wygłosił kilka informacji związanych z bezpieczeństwem i wyruszyliśmy. 
Amfibia skierowała się w stronę pierwszej niezwykłej góry lodowej:


Z bliska wyglądało to jeszcze bardziej niezwykle:


A potem były kolejne lodowe kolosy. Przewodnik starał się zwrócić naszą uwagę na różny rodzaj lodu, kształty i kolory.



Wszystkie lodowe twory oddzielały się od widocznego w oddali czoła lodowca:

Zdziwiły nas czarne smugi na lodowcu oraz na oderwanych od niego kawałach lodu. To pozostałości po erupcjach wulkanicznych i zapis historii tej wyspy na przestrzeni tysięcy lat.




Przewodnik cały czas starał się zabawiać pasażerów opowieściami o lodowcach, a wokół łodzi krążył znany nam już pan na łodzi. Okazało się, że oprócz rozpędzania lodowych "cielaków" pełni on jeszcze funkcję ratowniczą, na wypadek gdyby ktoś wypadł za burtę. Na szczęście wycieczka była zdyscyplinowana i nie wychylała się zanadto.



W związku z tym, że pan na łodzi nie był akurat zajęty wyławianiem turystów, wyłowił w zamian za to kilka brył lodowych. Krążyły one potem z rąk do rąk i wszyscy koniecznie chcieli dotknąć kawałka zamarzniętej wody sprzed tysiąca lat (w każdym razie tak twierdził nasz przewodnik).

Niestety, czas płynął i trzeba było wracać.

Jeszcze tylko pożegnalny rzut oka na lagunę: 

I z takim widokiem pod powiekami opuściliśmy Jökulsárlón i pojechaliśmy poszukac pola namiotowego na nocleg.

Brak komentarzy: