niedziela, 28 sierpnia 2016

Islandia 2016. Dzień trzeci, 13 lipca.

Obudziła nas cisza i promienie słońca przebijające przez tropik namiotu. Przestało padać, Hekla nie wybuchła, helikoptery odleciały. Dzieci spokojnie spały, zmęczone nocnymi atrakcjami. Wystawiłam głowę za namiot.
Najwyraźniej znów byliśmy w łaskach u jakichś islandzkich bogów, bo rozgonili chmury, a słońce świeciło w najlepsze, zapowiadając piękny dzień.

sobota, 27 sierpnia 2016

Islandia 2016. Dzień drugi, 12 lipca.

Po wczorajszych przeżyciach spaliśmy twardo, nie zważając na jasność za oknami. Niestety, pracowa  rutyna dała znać o sobie i obudziłam się pierwsza o bardzo mało wakacyjnej godzinie. Postanowiłam więc przepakować plecaki tak, żeby dało się stosunkowo łatwo korzystać z nich na polach namiotowych. A potem zrzuciłam z łóżek zaspane towarzystwo.

sobota, 20 sierpnia 2016

Islandia 2016. Dzień pierwszy, 11 lipca.

Wylądowaliśmy! Ze sporym opóźnieniem co prawda, bo na berlińskim lotnisku Tegel działy się dantejskie sceny z powodu awarii systemów odprawy bagażowej. Było już dobrze po północy czasu islandzkiego, czyli około 2.30 czasu polskiego.

wtorek, 16 sierpnia 2016

Cudze chwalicie ... . Stawy Milickie w długi sierpniowy weekend.

Długi sierpniowy weekend i pogoda typowa dla polskiego lata (to znaczy takiego, jakie pamięta jeszcze moje pokolenie, biegające w kaloszkach w groszki po podwórkowych kałużach, a nie po plażach w Tunezji) zachęcało do wyjazdu za miasto. Myśleliśmy o Karkonoszach, ale mina naszej młodszej córki na wieść o górach trochę nas zniechęciła. Spacery po płaskim stanowiły chwilowo jedyną opcję, jeśli chcieliśmy zachować poprawne relacje z młodszym pokoleniem.