niedziela, 31 stycznia 2016

Białowieża – dzień 1. Widzieliśmy żubra … chyba.

Samochód, zapakowany po brzegi całą masą mniej lub bardziej potrzebnych rzeczy, stoi gotowy do drogi przed domem. Mamy przed sobą 7-8 godzin podróży, więc specjalnie nie zwlekamy z jej rozpoczęciem. Tym bardziej, że nie możemy się już doczekać, kiedy przejedziemy po raz kolejny drogą z Hajnówki do Białowieży.

niedziela, 24 stycznia 2016

Islandia 2015 - spełnione marzenie. Część 14: Blahylur - oaza na pustyni.


Czas się zbierać w dalszą drogę. Jeszcze ostatni rzut oka na dolinę i na tych, którzy przygodę z Landmannalaugar maja przed sobą i jedziemy.

Islandia 2015 - spełnione marzenie. Część 13: Landmannalaugar - pożegnanie.

Obudziliśmy się wyspani, choć nieco zdezorientowani brakiem wyraźnej granicy między dniem i nocą. Również brak nieodżałowanych korniszonków (spożytych w całości na kolację) nieco doskwierał, ale wynagrodziła nam to kawa z widokiem na rozjaśnione słońcem góry dookoła. I pamięć o wczorajszym widoku.

Islandia 2015 - spełnione marzenie. Część 12: Landmannalaugar - "ciepło-zimno".

Widok, który zobaczyliśmy schodząc do doliny, pozostał nam pod powiekami jeszcze przez długie godziny. Było dość późno, choć wciąż jasno, ale czuliśmy już "w kościach" długą wędrówkę i wcześniejsze emocje. Postanowiliśmy owym kościom zafundować gorącą kąpiel.

sobota, 23 stycznia 2016

Islandia 2015 - spełnione marzenie. Część 11: Landmannalaugar - schodzimy z Kolorowej Góry.

 Po tych  wszystkich niezwykłych przeżyciach byliśmy już bardzo zmęczeni. To niewiarygodne, ale tego samego dnia rano opuściliśmy Reykjavik. Zdążyliśmy od tamtej pory przejechać przez wulkaniczną pustynię, zainstalować się na polu namiotowym w dolinie, udać się na długi spacer przez pole lawy, odbyć wulkaniczne inhalacje, żeby przy okazji wytępić trochę bakterii i wirusów, a w końcu zobaczyć wymarzoną kolorową górę.

Islandia 2015 - spełnione marzenie. Część 10: Landmannalaugar - lawa, mandala i fumarole.

Dotarliśmy do miejsca, które dopiero miało odkryć przed nami swoje uroki. Postanowiliśmy rozpocząć od rozbicia namiotu i posilenia się, bo kilka kursów po nasze rzeczy między polem namiotowym, a samochodem nieźle zaostrzyło nam apetyt. W punkcie informacyjnym zapłaciliśmy za nocleg pod namiotem kartą kredytową, do której obciążenia użyto ... ręcznego czytnika.

piątek, 15 stycznia 2016

Islandia 2015 - spełnione marzenie. Część 9: Jedziemy do Landmannalaugar.

Drugi dzień na Islandii. Wstajemy rano, choć trudno stwierdzić, kiedy to "rano" naprawdę się zaczyna - jasno jest praktycznie cały czas. Zostawiamy klucz Hjorturowi w umówionym miejscu i powiadamiamy go SMS-em o opuszczeniu mieszkania. Po uzupełnieniu zapasów jedzenia i paliwa ruszamy do jednego z najbardziej intrygujących miejsc z naszej listy marzeń - do Landmannalaugar.

Islandia 2015 - spełnione marzenie. Część 8: Złoty Krąg - Gulfoss.

Jedziemy dalej. Złoty Krąg nie został jeszcze domknięty. Euforia po zobaczeniu popisów Strokkura nie mija i sprawia, że nie odczuwamy głodu poza głodem nowych wrażeń oczywiście. Następny przystanek to Gulfoss, najsłynniejszy chyba wodospad Islandii, położony kilka kilometrów od Geysira.

środa, 13 stycznia 2016

Islandia 2015 - spełnione marzenie. Część 7: Złoty Krąg - Gejzer gejzerów.

Pierwszy dzień na Islandii. Mamy za sobą poranne spotkanie z historią w miejscu, gdzie zbierał się islandzki parlament i geologią, ze względu na ów styk płyt kontynentalnych. Prawdę mówiąc, czuję się dość niepewnie, ale robię odpowiednio zachwyconą minę.

sobota, 9 stycznia 2016

Islandia 2015 - spełnione marzenie. Część 6: Złoty Krąg -Þingvellir

Pierwszy poranek na Islandii był trochę tylko jaśniejszy niż pierwsza noc, więc wstaliśmy lekko zdezorientowani. I to wstaliśmy wyjątkowo wcześnie - pewnie dlatego, że byliśmy dość głodni, co oznaczało, że czas najwyższy udać sie na zakupy do kultowego sklepu Bonus, wspominanego przez wszystkich bez wyjątku podróżujących na Islandię.

piątek, 8 stycznia 2016

Islandia 2015 - spełnione marzenie. Część 5: Hjortur i śmierdząca woda.

Wylądowaliśmy na lotnisku w Keflaviku trochę przed północą lokalnego czasu. To nie był jedyny samolot, który przyleciał w tym czasie i nawet nie jedyny z Berlina, więc w tłumie innych chętnych do zobaczenia gejzerów musieliśmy odczekać długa chwilę, zanim udało sie odebrać nasze plecaki.

Islandia 2015 - spełnione marzenie. Część 4: Lecimy

Zaczynało robić się poważnie.
Niebacznie rzucona deklaracja wyjazdu na Islandię zmieniała się w zaawansowane logistycznie przedsięwzięcie. Mój mąż przeanalizował, z pomocą blogów podróżniczych i przewodników, możliwe sposoby dostania się na wyspę swoich marzeń.

czwartek, 7 stycznia 2016

Islandia 2015 - spełnione marzenie. Część 3: Przygotowania.

Słowo się rzekło - kobyłka u płota.
Skoro zadeklarowałam udział w wyprawie na (prawie) koniec świata, należało podejść do sprawy poważnie. Widoki widokami, ale warunki miały być nieco trudniejsze niż w chorwackim kurorcie. 

środa, 6 stycznia 2016

Islandia 2015 - spełnione marzenie. Część 2: Walter Mitty.

Parę lat rozmów, podejść do tematu wyjazdu na Islandię, wieczory spędzane na przeglądaniu internetu.
Mapy i przewodniki walające się pod łóżkiem.
   Słuchanie do znudzenia tej samej piosenki na YouTube:

Islandia 2015 - spełnione marzenie. Cześć 1: Jak to się zaczęło.

Zaczęło się tak dawno temu, że nie należy się chyba do tego przyznawać. Gdyby użyć analogii ciążowej, to nasza podróż do Islandii byłaby wyjątkowo donoszonym dzieckiem. A niewiele brakowało, żeby poród w ogóle się nie odbył.

sobota, 2 stycznia 2016

Góry Stołowe - Skalne Miasto

Zupełnie niespodziewanie spędziliśmy ostatni dzień roku 2015, wędrując po absolutnie niezwykłym miejscu - czeskim Skalnym Mieście,

piątek, 1 stycznia 2016

Góry Stołowe - Szczeliniec

Przyjechaliśmy do Kudowy na kilka ostatnich dni roku 2015 pojeździć na nartach - głównie biegowych. Niezbyt się udało pojeździć, ponieważ jedyne białe plamy w okolicy okazywały się, po dokładniejszych oględzinach, folią ogrodniczą przykrywająca jakieś uprawy.