środa, 3 lutego 2016

Białowieża – dzień 4. Czatownia i słodkie lenistwo.

Pobudka tym razem o 6.00. Odwiozłam mojego męża na punkt zbiórki szalonych fotografów. Owa ekipa składała się jeszcze z trojga Włochów i fotografa z Białowieży, Pana Marka Kosińskiego.
Plan zakładał polowanie na żubra z aparatem oraz obserwacje ptaków w czatowni.
Upewniłam się, że mój mąż ma na sobie odpowiednią liczbę warstw odzieży oraz prowiant i z czystym sumieniem postanowiłam oddać się słodkiemu lenistwu z książką, po którą udałam się do Hajnówki. Postać Simony Kossak nie dawała mi spokoju. Pani Profesor zmarła w 2007 roku, ale wciąż jej imię przewija się w rozmowach z okolicznymi mieszkańcami. Zostawiła swój wyraźny ślad w Białowieży i w pamięci ludzi, czasem kontrowersyjny, ale bezdyskusyjnie niezwykły. Dlatego właśnie pojechałam po jej niedawno wydaną biografię napisaną przez Annę Kamińską pt. „Simona. Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak”. Było to właściwe uzupełnienie książki napisanej przez Lecha Wilczka, o której wspomniałam w relacji z pierwszego dnia pobytu w Białowieży.

Skończyłam czytać akurat wtedy, gdy mój mąż powrócił ze swojej przyrodniczej wyprawy. Jego „czytanie puszczy”, że użyję tu tytułu wspaniałych audycji przyrodniczych (http://bialystok.tvp.pl/17669970/czytanie-puszczy) również było emocjonujące.
Udało im się ponownie namierzyć stado żubrów, najprawdopodobniej to samo, które widzieliśmy wczoraj z Panem Arkiem Szymurą:

A także samotnika, który ukrył się w lesie ...

ale pozwolił ostatecznie podejść do siebie całkiem blisko:
Sądzę, że to już nasze ostatnie "polowanie" na żubry żyjące na wolności w Puszczy Białowieskiej w tym sezonie. Nie odmówię sobie więc dodania jeszcze jednego zdjęcia, które wcale nie wygląda gorzej niż migawki z filmów przyrodniczych pokazujących stada bizonów gdzieś na preriach ( w każdym razie w ocenie lojalnej żony swojego męża :-) .

Następnym etapem włosko-polskiego foto-safari była czatownia ...
... z widokiem na ptasią stołówkę:

Stołownicy wydawali się być zadowoleni z oferty ...


... ale po bliższym przyjrzeniu się, można było dostrzec pewne napięcie we wzajemnych stosunkach:


Panowie i Panie, oto bohaterowie przedstawienia:
Pan (Pani?) Sikorka
oraz Pan (zdecydowanie Pan!!!) Dzwoniec
Najpierw burzliwa wymiana zdań:
 Potem na chwile pojawia się ten (ta?) trzeci ...
 ... ale przezornie zmywa się, czując że konflikt narasta i emocje stają się coraz silniejsze.
 Bezpośrednia konfrontacja jest już chyba nieunikniona.
 Pióra polecą? Takie emocje - to nie może chodzić tylko o ziarenka ...
 No cóż. The Winner is ...

A tymczasem nieco dalej dzięcioł duży spokojnie rozprawia się ze słoninką pozostawioną na wabia:



I tyle na dziś. A jutro coś, co nazywa się tajemniczo Żebrem (a jakże!) Żubra.

Brak komentarzy: