I dokonało się. Decyzja rodziła się w bólach, bo i to kusi, i to nęci. W końcu jednak nostalgiczne posty z poprzednich wakacji, które umieszczamy na tym blogu, przeważyły szalę na korzyść Islandii. I jedziemy. Tym razem z naszymy dwiema dziewczynami, bo wiemy mniej więcej (chyba) czego możemy się spodziewać. I po nich, i po Islandii.
Rodzinna narada zakończyła się przed chwilą zakupem biletów. Wybór ten sam, co w zeszłym roku - bezpośredni lot z Berlina do Keflaviku.
Z trudem i tylko dlatego, żeby dzieci nie patrzyły na nas, jak na wariatów, powstrzymaliśmy się przed wyciągnięciem z szafy naszych plecaków. Na razie :-)
I już nie możemy się doczekać tego widoku:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz